Zakon Braci Wings of Azrael
Strona dyskusyjna Zakonu Braci Wings of Azrael
FAQ  ::  Szukaj  ::  Użytkownicy  ::  Grupy  ::  Galerie  ::  Rejestracja  ::  Profil  ::  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ::  Zaloguj


Bohater # 6

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zakon Braci Wings of Azrael Strona Główna » Gospoda
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
piro666
Gość






PostWysłany: Nie 22:09, 03 Gru 2006    Temat postu: Bohater # 6

Poniewaz serwer tez cenzuruje to jesli ktos bedzie chcial to moge nie cenzurowane wersje przeslac na email tylko napiszcie mi jesli chcecie Twisted Evil


Jak w pudle bez wyjścia...krzyczysz i nikt cię nie słyszy...jak zakopany żywcem...nie możesz się wydostać jesteś skrępowany i ograniczony...a kiedy się przebijesz cierpisz po stokroć...

Zapach...eter i środki dezynfekujące...zapach sterylności...szpital...ale jakiś inny ten smrodek...najpierw próbuje otworzyć oczy...bezskutecznie...chwila odpoczynku...i znowu...udało się powieki uchylają się...oczy chwile przyzwyczajają się do dziwnego oświetlenia później starają się wyostrzyć rozmazany obraz...
Pokój typowy szpitalny, ale wciąż jakiś taki inny niz. normalnie...noc...lampka ustawiona by oświetlać ramie...boli, ale nie można się ruszyć...bohater z trudem obrócił głowę w stronę oświetlonego ramienia...spora dziura po magnumie...i...O wulgaryzm TO SIĘ RUSZA!!!
Dziesiątki małych białych robaków wiły się w ranie zalanej biała wydzielina fizjologiczna...rana gdzie niegdzie pokryta była wydzielina ropną tam robali było najwięcej...unosił się delikatny akcent zgnilizny...
- no to pięknie jak mam gangrenę to po prostu bosko... – zdążył pomyśleć bohater zanim znowu stracił przytomność...

drogie przebudzenie nie było już tak przyjemne po części, dlatego że obudził go wściekły ból ramienia i żeber a po drogie ze zobaczył nad sobą lampy operacyjne i chirurga...
- wulgaryzm!! KTÓRY DUPEK GO ZNIECZULAŁ!!?? ZAJEBE wulgaryzm NA SMIERĆ PRZEPYCHACZEM DO SRACZA!!! USPIJCIE GO wulgaryzm!! – koleś darł się ze kafelki na ścianach się odklejały z wrażenia...i znowu ktoś był tak uprzejmy ze zgasił światło...
Jak to się mówi do 3 razy sztuka...3 przebudzenie nie było bolesne, ale również niezbyt przyjemne, bo pierwsza rzeczą, jaka zobaczył była poharatana morda Żelaznego...prawdopodobnie bohater zrzygał by się mu w twarz, ale nie bardzo miał czym wiec tylko chrząknął...
Żelazny zamiast wrzasnąć cos w stylu „O (tu jakiś wyjątkowo obelżywy i wyszukany wulgaryzm) TEN (prawdopodobnie równie obelżywe określenie jakiejś części ciała) ŻYJE!!” po prostu wyleciał z sali jakby go gonili wszyscy diabli...bohater zobaczył jak Benek z nieco zatroskana mina stanął nad łóżkiem... – kurde wyglądasz jak gówno stary... – stwierdził...
Bohater uśmiechnął się kącikami ust...na tyle było go na razie stać...
Do sali wszedł sprężystym krokiem koleś wielki jak bunkier...na fartuchu miał belki i gwiazdki...pułkownik... - wulgaryzm...szpital wojskowy – pomyślał bohater... - ładny pasztet –

- no wreszcie żeś się obudził... – stwierdził lekarz...bohater poznał glos, który zdemolował sale operacyjna i prawdopodobnie również czyjś odbyt dość szerokim bądź, co bądź narzędziem... – masz sporo szczęścia... – zawiesił głos zaglądając w kartę – poruczniku...ta 356 – ke zrobiła wulgaryzmą masakrę...mieliśmy odjąć ci rękę, bo zasyfiona tym rafineryjnym błockiem zaczęła ropieć i wdało się zakażenie i martwica tkanek...w skrócie zacząłeś gnić...hehe ale powiem ci ze chyba czuwa cos nad tobą, bo przyszedł do ciebie w odwiedziny jakiś starowina i jak usłyszał, co się świeci opowiedział nam o starym sposobie, jakim jego leczyli jak był w partyzantce podczas 2 wojny...
bohater spojrzał na niego pytająco...

- no tak...wyczyściliśmy ranę z ciął obcych...i napchaliśmy larwy much...one zeżarły martwa tkankę i ogniska ropne i zapalne...wyczyściły do gołego mięsa... później je usunęliśmy napakowaliśmy lekami i wspomagaczami zaszyliśmy zrobiliśmy przeszczep skóry i ręka będzie jak nowa...no do tego kilka złamanych żeber...ktoś musiał strzelić do ciebie z bliska...poza tym na skroni już nie ma śladu mała plastyka i będzie dobrze...hmmm... – zastanowił się jeszcze chwilkę – aaa już wiem...i powiesz mi jeszcze wulgaryzm skąd miałeś koks...albo przysięgam ze cię wyniosą stad w folii jak kwiatka... – i bez słowa wyszedł...
zbliżył się Żelazny z nieco posępna mina...
- słuchaj mam dla ciebie 2 dobre wiadomości i 2 złe...zacznę od dobrych...
1 mamy ich wszystkich...nasz stary znajomy kanareczek po tym jak dostał w ryja taki koncercik nam dal ze zanim dojechaliśmy do aresztu mięliśmy już podstawy żeby zapuszkować 4 komisariaty, kilkunastu polityków wysokiego szczebla, cala masę drobnicy, burmistrza i rade miasta i pół prokuratury...
2 wszyscy ludzie z tej akcji wyszli z mniejszym lub większym wpisem do kartoteki, ale nic im nie będzie Benek na przykład wyszedł bez szwanku a rafineria z dotacji rządowych rozbuduje się ze 3 razy...

teraz te złe...

prokuratura chce twojej dupy...zgarną cię stad zanim o własnych siłach dojdziesz do sracza...postawiać ci zarzut wielokrotnego morderstwa i nielegalnego posiadania broi automatycznej i materiałów wybuchowych...no chyba ze moja mała niespodzianka wypali...
i droga chyba najgorsza...ten sam kanarek, co tak ładnie sypał dogadał się z prokuratura...sypał wszystkich, ale sam nic nie dostanie...zmienili mu tożsamość i ukryli...

- wulgaryzm!! – bohater usiadł na łóżku w wrzasnął na cale gardło...wszystkie siły mu wróciły w ułamku sekundy...
- spokojnie stary – Żelazny momentalnie położył go zpowrotem... - uważaj na szwy...niestety ani ja ani Benek nie możemy nic zrobić...władze po wykryciu tej afery pilnują nas tak ściśle ze w raporcie jest nawet ile razy podcieramy dupę w kiblu...spróbujemy cos wykombinować żebyś się urwał i zniknął na jakiś czas ale nie będzie to łatwe jak na razie leż i zdrowiej...przed tobą długa rehabilitacja...my się zmywamy - na tym skończył pożegnał się z Benkem i wyszedł...
- Benek posiedział jeszcze chwile i pogadali nieco o wulgaryzmłach: mecze...nowe knajpy trochę wydarzeń z afery nic specjalnego...przy wyjściu Benek zatrzymał się w progu odwrócił się uśmiechnął się szeroko i puścił oko do bohatera..
- cos szykuje stary wyga - pomyślał bohater...

przez następne parę tygodni podle szpitalne żarcie...taaa każdy to zna...później nagła odmiana...z dodatkami odzywek na przyrost mięsni i zaczęła się rehabilitacja...ciężkie ćwiczenia...10 godzin dziennie...ćwiczenia spoko...ale ćwiczenie na strzelnicy? Dziwne trochę...jak najszybciej chciał się stad zmyć nawet w radiowozie...pojawiła się również stała obstawa z gliniarzy łazili za nim wszędzie...i byli nawet spoko...to przemycili borowca to cos słodkiego to ogórki i flaszkę obalona na spółkę to się w pokera na zapałki pograło...spoko goście...

któregoś ciemnego listopadowego wieczora usłyszał już na spokojnym i cichym korytarzu kroki i miarowe stukanie laski...i nagle w drzwiach stanął pan Mietek.. bohater zadziwiony tym widokiem pomijając fakt, że byli już mocno po 22...weszło za nim 2 gliniarzy - strażników... pan Mietek rzucił paczkę na łóżko... – ubieraj się mamy bardzo mało czasu zaraz na zewnątrz będą się warty zmieniać...bohater z bezgranicznym zdumieniem na twarzy spojrzał się na gliniarzy...
- no co nie słyszałeś go?? – powiedział z uśmiechem jeden z nich... – będziesz czekał na zaproszenie czy jak?? –
bohater błyskawicznie wskoczył w ubrania...i podszedł do pana Mietka a ten wręczył mu swoja laskę...
- no... – zaczął drugi policjant...tylko nas tym nie pozabijaj...ma wyglądać efektownie ale bez przesady... - stwierdził z kpiącym uśmieszkiem i oddal mu swój pistolet i magazynki...jego partner zrobił to samo...
bohater uścisnął im dłonie i podziękował, po czym błyskawicznym zamachem przywalił obu w tył głów i po cichu położył na ziemi, po czym spokojnie podtrzymując pana Mietka wyszli z oddziału...
nagle z gabinetu wyszedł ktoś...Walther w ręku bohatera ja zawsze błyskawicznie znalazł się na celu...pan pułkownik spojrzał nieco zdziwiony najpierw w lufę pistoletu a później wyżej na twarz bohatera...
- o widzę ze już nas opuszczasz... – powiedział bez cienia zdumienia – poczekaj no momencik... – i zniknął w gabinecie...bohater miał go cały czas na oku i w razie, czego tez dalby mu po łbie...lekarz chwile poszperał w szafce i wyciągnął jakieś pudełko...po czym szybko podszedł i wręczył bohaterowi...
- – masz tu wyprawkę...to następna generacja naszego wspólnego znajomego...nie dewastuje tak bardzo jak poprzednik i jest 4 razy skuteczniejszy wiec uważaj z dawkami...przegniesz i po tobie... -
bohater już niczemu się nie dziwił...Benek podstawił szpital, Żelazny ochronę...wulgaryzm...tak ściśle ich pilnują a jednak im się udało...uścisnął dłoń żołnierzowi i czym prędzej udał się do wyjścia...wartownik nawet nie wulgaryzmął w ich kierunku był zbyt zajęty chowaniem się przed deszczem w dyżurce...pan Mietek skierował go na koniec parkingu kulturalnie się pożegnał wsiadł w taryfę i pojechał do domu...
bohater ruszył na koniec parkingu we wskazane miejsce...deszcz przeszedł w mżawkę...
latarnia jakieś 20 metrów przed nim pogrążała w ciemności wszystko za nią...i to właśnie z tej ciemności nagle zaatakował go ryk potężnej turbo doładowanej V8 starej daty...znał ten dźwięk...znal tez jedna osobę, która miała kiedyś taki wóz...w koło światła rzucanego przez latarnie wtoczyła się sylwetka czarnego Dodge’a Challengera...silnik mrucząc i powarkując nieco przyprawiał o dreszcze...bohater przyśpieszył kroku i wsiadł do środka...
- kopę lat stary - odezwał się kierowca... -
- trochę minęło...myślałem ze już dawno temu go sprzedałeś... -
- nigdy w życiu...spadajmy stad... –
ruszył powoli...zdumiewająco powoli...przycisnął dopiero daleko za bazą... silnik ryczał jak ranny lew...bohater myślał tylko o jednym...DORWAC DOMINIKA ! I DAC MU MOCNE POZEGNANIE!!!
Powrót do góry
cubeo
Gość






PostWysłany: Nie 23:39, 17 Gru 2006    Temat postu:

Ale i tak wiadomo o co chodzi ... niech sobie będzie cenzura
Powrót do góry
Haku

<f></f>



Dołączył: 16 Gru 2005
Posty: 787
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mława

PostWysłany: Czw 23:52, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Arrow mam nadzieje ze sie spodoba akademikom

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zakon Braci Wings of Azrael Strona Główna » Gospoda Wszystkie czasy w strefie GMT + 3 Godziny
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
  ::  
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group   ::   template subEarth by Kisioł. Programosy   ::  
Regulamin